Jeszcze do niedawna, gdy ktoś mówił o zdrowiu jelit zwierząt, niemal od razu padały słowa „probiotyki” i „prebiotyki”. Wszyscy znamy te hasła – probiotyki to dobre bakterie, które mają wspierać mikrobiom, a prebiotyki to składniki pokarmowe, którymi te dobre bakterie się żywią. Ale świat nauki i praktyki hodowlanej idzie krok dalej. Pojawia się coś, co coraz częściej uznaje się za przyszłość zdrowia przewodu pokarmowego – postbiotyki.

O postbiotykach mówi się dużo ciszej niż o probiotykach, ale to one powoli zmieniają podejście do suplementacji u zwierząt. Najprościej mówiąc, postbiotyki to składniki pozyskiwane z bakterii, ale… martwych. I to właśnie jest ich siła. To, co dobre w bakteriach – ich ściany komórkowe, metabolity, kwasy organiczne czy białka – zostaje wyizolowane i dostarczone w czystej, stabilnej formie. Nie potrzebujemy już żywych bakterii, które mogą nie przeżyć transportu, nie polubić się z organizmem zwierzęcia albo – w gorszym przypadku – wywołać niechciane skutki uboczne.

W praktyce oznacza to, że podając postbiotyki, wspieramy jelita zwierzęcia, nie ryzykując niekontrolowanego namnażania się bakterii. One nie kolonizują przewodu pokarmowego, bo są biologicznie nieaktywne, ale za to ich składniki działają jak sygnały ostrzegawcze dla układu odpornościowego, pobudzając organizm do działania tam, gdzie trzeba, i uspokajając reakcje zapalne tam, gdzie są niepotrzebne. Dzięki temu bariera jelitowa staje się silniejsza, mniej przepuszczalna dla patogenów, a cały organizm funkcjonuje spokojniej i wydajniej.

Coraz więcej badań pokazuje, że takie wsparcie jelit jest szczególnie ważne w momentach stresu, zmian żywieniowych czy po antybiotykoterapii. U zwierząt gospodarskich postbiotyki pomagają szybciej rosnąć i lepiej wykorzystywać składniki odżywcze z paszy. W przypadku psów i kotów okazują się skuteczne w łagodzeniu biegunek, wspieraniu odporności i poprawie ogólnej kondycji zwierząt. Dobrze działają także w okresach wzmożonego wysiłku, podróży czy rekonwalescencji po chorobach.

Ciekawostką jest to, że postbiotyki są znacznie bardziej stabilne niż probiotyki. Można je przechowywać bez lodówki, nie tracą swoich właściwości w wyższej temperaturze, a do tego są bezpieczne dla zwierząt w każdym wieku. To ogromny atut – szczególnie w przypadku hodowli, gdzie liczy się łatwość stosowania i powtarzalne efekty.

Można powiedzieć, że postbiotyki to taka esencja dobrych bakterii, ale bez ryzyka i z większą przewidywalnością działania. To właśnie dlatego coraz więcej producentów karm, suplementów i preparatów weterynaryjnych zaczyna je wykorzystywać w swoich produktach.

Jeśli więc komuś zależy na kompleksowym wsparciu układu pokarmowego swojego psa, kota czy zwierząt gospodarskich, warto przyjrzeć się temu tematowi bliżej. Postbiotyki nie są chwilową modą, a efektem wieloletnich badań nad tym, jak mądrze wspierać mikrobiom – niekoniecznie dostarczając nowe bakterie, ale ucząc organizm, jak lepiej radzić sobie samemu.

W świecie, gdzie coraz więcej mówi się o zdrowiu jelit jako podstawie całego dobrostanu organizmu, postbiotyki wydają się rozwiązaniem przyszłości. I choć może nie brzmią tak medialnie jak probiotyki, to ich skuteczność mówi sama za siebie.